Czarna
honda zaparkowała przed budynkiem departamentu policji
prefekturalnej. Był poniedziałek, krótko po ósmej rano. Sasuke
Uchiha zwykle nie przyjeżdżał tak wcześnie – detektywi
zaczynali pracę od dziewiątej. Pracownicy cywilni przychodzili na
siódmą lub ósmą. To oznaczało, że sprawozdania z miejsca
zdarzenia i relacje świadków powinny już być gotowe na jego
biurku. Sasuke chciał je przejrzeć i podjąć decyzję co do
dalszego działania, żeby móc rozdzielić podwładnym zadania, gdy
tylko pojawią się w pracy.
Na
razie wiadomo było niewiele. Denat był dźwiękowcem z ekipy
technicznej popularnej w pewnych kręgach piosenkarki country, o
której Sasuke pierwszy raz słyszał. Koncert zaplanowano na
niedzielę wieczorem, w sobotę odbywała się próba w sali
koncertowej, ale o tej porze, gdy wybuchł pożar, od dawna nikogo
tam nie powinno być. Oznaczało to, że trzeba będzie w pierwszej
kolejności przesłuchać cały zespół i ekipę techniczną
przygotowującą koncert oraz skontaktować się z rodziną denata na
prowincji. Dużo wstępnej roboty rozpoznawczej, do której
prawdopodobnie będzie miał tylko tylko troje ludzi. Na dodatek nie
mógł detektywowi Sato przydzielić samodzielnych przesłuchań, bo
na ten moment nie wiedział, jakiego zachowania się po nim
spodziewać. Śledczy z wydziału do walki z mafią w Saitamie raczej nie byli przygotowani do
pozyskiwania jakichkolwiek informacji od cywilów. Sasuke nie był pewny, co powinien z tym zrobić..
Problem zmaterializował się przed nim jak tylko wyszedł z windy na
trzecim piętrze, na którym znajdował się wydział kryminalny. Tuż
przed drzwiami do biura spotkał nieznanego człowieka. Domyśliłby
się z kim ma do czynienia, nawet gdyby ów mu się nie przedstawił.
Facet był ubrany w ciuchy o jednorodnie ciemnej tonacji, miał
zafarbowane na czerwono włosy i kolczyk w brwi. Palił papierosa, a
jego postawa sugerowała, że już uważał ten teren za swoje
pieprzone włości.
-
Gaara Sato – odpowiedział gdy Sasuke kazał mu się wylegitymować.
Nie sięgnął jednak do kieszeni po dokumenty.
-
Tutaj obowiązuje zakaz palenia – odpowiedział Sasuke, wskazując
na wiszącą na ścianie korytarza tabliczkę. Oczywiście, detektyw
widział ją już wcześniej i nawet nie udawał zdziwionego.
Popatrzył na niego z wyrazem obojętności na twarzy, potem zgasił
papierosa i wrzucił go do stojącego pod ścianą
kosza na śmieci. – Komisarz Sasuke Uchiha, jestem...
-
Wiem, kim jesteś – przerwał mu detektyw z wciąż niewzruszonym
wyrazem twarzy. Nie przejmował się używaniem zwrotów formalnych.
– Kierujesz sprawą, nad którą także będę
pracować.
Sasuke
wpatrywał się w niego przez chwilę, mimo wszystko nie okazując
zdziwienia.
A
więc Sato już nie tylko rozeznał się w strukturze wydziału, ale
wiedział też, do czego zostanie przydzielony. Ktoś musiał mu
udzielać informacji nieoficjalnymi drogami. Na dodatek, jak się
można było spodziewać, gość nie uznaje narzuconej hierarchii –
co wyrażało się zarówno w pomijaniu zwrotów grzecznościowych,
jak i znaczących słowach „nad którą także będę pracować”.
Sasuke
nie znosił pracować z tego typu ludźmi, bo oczekiwał
bezdyskusyjnego wypełniania poleceń.
-
Posłuchaj – odezwał się marszcząc brwi. – Nie wiem jak to
działa u was, ale my przestrzegamy pewnej kultury organizacji. W
Saitamie mogłeś mieć dużą swobodę działania, tutaj jestem
twoim przełożonym i lepiej, żebyś o tym nie zapominał.
Spodziewał
się wrogiej reakcji i był zaskoczony, gdy Sato uśmiechnął się,
trochę arogancko, a trochę z rozbawieniem.
-
Oczywiście, ty jesteś szefem, ty stoisz na straży dyscypliny
pracy. Zauważyłem efekty – skomentował, patrząc na drzwi
wejściowe do biura.
Była
to dziwaczna odpowiedź i Sasuke ogarnęły złe przeczucia.
Odwracając wzrok od bezczelnego rozmówcy nacisnął na klamkę,
żeby wejść do biura wydziału. Zatrzymał się zaraz na progu, w
pierwszej chwili mając problem z odnalezieniem się w sytuacji.
Główne
pomieszczenie biurowe był to obszerny pokój, na środku którego
stały ustawione obok siebie biurka, a pod ścianami wiele szafek z
dokumentami. Szyby oddzielały główne biuro od kilku mniejszych
pomieszczeń, wśród których był m. in. pokój konferencyjny i
stanowiska pracowników cywilnych. Drzwi do gabinetu inspektora
Sarutobiego były po drugiej stronie od wejścia.
Zwykle
przed przyjściem śledczych i rozpoczęciem zwykłego dnia pracy
było tutaj cicho i spokojnie, archiwistki porządkowały dokumenty,
informatycy klepali coś w komputerach. Teraz tylko dwaj mężczyźni
byli na swoich stanowiskach. Pozostali pracownicy cywilni – w
liczbie ośmiu kobiet w różnym wieku – utworzyli coś w rodzaju
kółka wzajemnej adoracji na środku pomieszczenia. Odsunęły trzy
biurka na bok, żeby mieć przestrzeń do zgromadzenia się w grupie
i plotkowania.
Sasuke
nie musiał się nawet zastanawiać, kto jest odpowiedzialny za
sytuację. Jego wzrok spoczął na znajdującej się w centrum całego
tego zamieszania blondynce w białym sweterku i fioletowej
spódniczce. Kobieta, dzieląca się z otaczającymi ją koleżankami
niewątpliwie fascynującą opowieścią, spojrzała w jego kierunku
i urwała w pół zdania.
Spojrzenia
pozostałych uczestniczek tego zgromadzenia także skoncentrowały
się na nim. Sasuke nieczęsto tracił rezon, ale tym razem nie
wiedział, co powiedzieć.
-
Co to, do diabła, jest? – zapytał z braku lepszego doboru słów.
Zignorował nerwowe szepty, nie odrywając wzroku od sprawczyni
całego zamieszania.
-
Cóż... – odezwała się niespodziewanie jedna z archiwistek. Była
to kobieta po pięćdziesiątce. Pracowała tutaj znacznie dłużej
od niego, ale Sasuke za cholerę nie pamiętał jej nazwiska.
Należała do cichych pracowników, którzy nigdy nie zwracali na
siebie uwagi, ale jednocześnie cieszyła się ogromnym poważaniem
ze względu na wiek i staż pracy. – Prosimy o wybaczenie. Wracamy
do pracy – dodała z większą pewnością w głosie, co pozostałe
winowajczynie uznały za sygnał do powrotu za biurka.
Tym
samym zdjęła mu z barków ogromny problem, co zrobić z tą
sytuacją.
-
Ty zostajesz – powiedział podchodząc do Yamanaki, która
wyglądała na nieco zmieszaną, widocznie wahając się, czy składać
wyjaśnienia czy wracać za biurko. Przesunęła się nieco
zasłaniając leżący na biurku katalog z sukniami ślubnymi. Sasuke
powiódł spojrzeniem po pomieszczeniu i z ulgą stwierdził, że nie
ma nigdzie śladu alkoholu. Nie uśmiechało mu się wyciąganie
konsekwencji służbowych w podobnie absurdalnej sytuacji.
-
Za wcześnie przyszedłeś do pracy – odezwała się w końcu.
Trudno było dopatrzyć się w tym skruchy. – Zaczynasz popadać w
pracoholizm, chcesz o tym porozmawiać?
Sasuke
nie podzielał jej poczucia humoru.
-
Zaczekaj z robieniem zamieszania do twojej imprezy pożegnalnej. Nie
masz pilnych obowiązków?
-
Nie. Mam tylko do zrobienia podsumowanie ankiet pracowniczych na
przyszły tydzień, nudy – odpowiedziała, być może uważając to
za wystarczające usprawiedliwienie.
Sasuke
obejrzał się na Gaarę, który przyglądał się im z wrednym
uśmiechem, oparty o framugę drzwi. Oczywiście, nie miał teraz
wysokiego zdania o jego autorytecie wśród współpracowników.
Sasuke uznał, że znajdzie sposób, żeby go podporządkować – na
razie jednak wpadł na pomysł, jak go pognębić i jednocześnie na
cały dzień pozbyć się kłopotu.
-
Świetnie się składa – powiedział, odwracając się z powrotem
do Ino. – Pomożesz w śledztwie. Pojedziesz do Nagano porozmawiać
z rodziną denata i zebrać wszelkie dostępne informacje. Detektyw
Sato pojedzie z tobą, żeby zapoznać się z naszymi metodami pracy.
Ino
zareagowała inaczej niż sie spodziewał. Odwróciła się i
czmychnęła do drugiego pomieszczenia, gdzie miała biurko zarówno
ona, jak i psycholog śledczy. Może powinien traktować to jako
odmowę współpracy, ale był pewny, że dziewczyna się namyśli. Z pewnością nie przegapi
okazji, by wziąć aktywny udział w śledztwie.
Ino
Yamanaka należała do osób, które dostały pracę w wydziale tylko
dzięki znajomościom. Z nagięciem niepisanych zasad, bo
psychologami w departamencie byli tylko policjanci z dyplomami
psychologii, nigdy cywile. Jednak w momencie, gdy dziewczyna z
koneksjami miała kaprys, by wykorzystać do pracy doktoranckiej
doświadczenia z pracy z prawdziwymi przestępcami, znalazł się dla
niej etat.
Sasuke
wiedział, że nieraz uczestniczyła w śledztwach, co sprowadzało
się do asystowania przy przesłuchaniach prawdziwym policjantom i
panoszenia się po wydziale. Jednak on z nią nigdy nie pracował,
więc była mu zasadniczo obojętna. Przyzwyczaił się traktować ją
jako ozdobnik biura. Pozostałe pracownice cywilne, nawet te poniżej
trzydziestki, przychodziły do pracy w szarych garsonkach i spiętych
włosach i zachowywały się cicho jak myszki, dostosowując się do
sytuacji. Ino wyglądała jakby pomyliła biuro z wybiegiem mody, ale
ona mogła sobie na to pozwolić – jej przyszły teść miał w
kieszeni pół miasta i przychylność kilku notabli w policji.
Sasuke nie mógłby jej niczego zarzucić wprost, bo wywiązywała
się ze swoich niewielu obowiązków, ale rozpraszała
funkcjonariuszy, dlatego z zadowoleniem przyjmował fakt, że za
kilka miesięcy ten problem się rozwiąże.
Nie
powinna odciągać ludzi od pracy, a możliwość wyrwania się zza
biurka zapewne potraktuje jako nagrodę. Sasuke zdawał sobie sprawę,
że może niepotrzebnie ją angażuje, ale pozbycie się na cały
dzień problematycznego współpracownika przy jednoczesnym pokazaniu
mu, gdzie jego miejsce, było zbyt kuszącą opcją, żeby z niej
zrezygnować.
***
Dzień
zaczął się od krótkiego spotkania w celu podsumowania
dotychczasowych ustaleń i uzgodnienia, jak zacząć dochodzenie. Po
zebraniu Sasuke polecił Shikamaru, by zaczekał chwilę na grafik
przesłuchań. Uchiha był prawdopodobnie jedynym komisarzem na
wydziale, który zawracał sobie głowę przygotowywaniem czegoś
takiego. Był to tylko jeden ze sposobów na jakie objawiała się
jego prawie obsesyjna potrzeba sprawowania kontroli nad śledztwem.
Podczas
gdy Sasuke rozmawiał z Ino – która, ku jego najwyższemu
zaskoczeniu, wdała się w kompletnie bezsensowną dyskusję –
Shikamaru oparty o biurko z obojętnym wyrazem twarzy słuchał ich z
połowiczną uwagą, przez szybę obserwując Temari i detektywa
Sato, rozmawiających przy jej biurku.
Zastanawiało
go, skąd ci dwoje się znają. Na pewno nie ze szkoły policyjnej
skoro Temari kształciła się za granicą. Nigdy nie pracowała w
żadnej z jednostek japońskiej policji, ani tutaj ani w Saitamie,
więc nie miała znajomych funkcjonariuszy. Jednak łatwo było
ocenić, że zna się ze śledczym z Saitamy i że nie jest to powierzchowna
znajomość. Do zauważenia pewnych rzeczy nie trzeba być
psychologiem ze specjalizacją z kinezyki, którą Ino Yamanaka tak
się szczyci.
Ino
chyba sądziła, że taki dyplom zapewni jej możliwość aktywnego
udziału w śledztwach, chociaż była kobietą, na dodatek bez
odznaki czy elementarnego przeszkolenia policyjnego. Zawsze ją
złościło, że jest traktowana jak pracownik drugiej kategorii i,
jak twierdziła, nie dostaje zadań odpowiednich do kwalifikacji.
Można było się spodziewać, że będzie zadowolona, że Uchiha
nagle ją zauważył, tymczasem sprawiała odwrotne wrażenie. I
obrała najgorszą możliwą strategię, bo Sasuke nie znosił, gdy
ktoś podważał jego decyzje.
-
Posłuchaj, Ino, jeśli nie masz ochoty uczestniczyć w śledztwie,
nikt cię nie zmusza. Nie jesteś niezbędna. – W tych słowach
Sasuke było sporo fałszu. Mieli za mało ludzi, bo obecnie wydział
prowadził zbyt wiele drobnych spraw, by przydzielić odpowiednią
liczbę osób do prowadzenia przesłuchań. – Nie zamierzam czekać
kilku dni aż stawią się tu rodzice denata, bo interesuje mnie
jakie zrobią pierwsze wrażenie. Trzeba z nimi rozmawiać osobiście.
Jeśli Sakamoto miał wrogów, kochankę albo długi na pewno nie
przyznają tego wprost, a ja nie zamierzam tracić na nich czasu.
Tylko dlatego jesteś mi potrzebna. Podejmiesz się tego czy wracasz
za biurko pić kawę?
Zdaniem
Shikamaru Uchiha był w pracy wkurzającym szowinistą, ale nie można
mu było odmówić umiejętności rozmawiania ze współpracownikami.
Nawet jeśli w bezczelny sposób wskazywał podwładnym ich miejsce,
potrafił jednocześnie zmotywować do pracy. Mimo, że wcale nie
ukrywał, że nie lubi pracować z kobietami. Że departament policji
to nie jest miejsce dla kobiet.
Shikamaru
reprezentował przeciwny pogląd. Był zdania, że kobiety
wprowadzają ciekawą różnorodność i zupełnie inną perspektywę
przy prowadzeniu śledztw. Poza tym były pracowite i zwykle nie
narzekały, gdy dostawały rutynowe zadania do wykonania. Dla niego
oznaczało to mniej roboty. Niektórzy nazwaliby to lenistwem, on
wolał używać określenia oszczędne wydatkowanie energii.
Jednak
nie był rozchwytywany przez płeć piękną, dlatego zaskoczyły go
słowa Ino.
-
Dobrze, ale skoro już nie mogę jechać do Nagano sama –
przynajmniej z tym nie polemizowała, nie podważając oczywistego
faktu, że bez odznaki nie może prowadzić samodzielnie działań
śledczych – chciałabym pracować z Shikamaru.
Możnaby
się spodziewać, że Sasuke się wścieknie, ale on chyba ustanowił
dzisiejszy dzień świętem cierpliwości, bo jedynie uśmiechnął
się ironicznie.
-
Oczywiście. Jakieś jeszcze życzenia? Życzysz sobie drinka z
parasolką? Masaż stóp?
Ino
przymrużyła ze złością oczy. Shikamaru stał wystarczająco
blisko, żeby usłyszeć następne słowa, które Sasuke skierował
do niej ściszonym głosem, nachylając się do niej nieznacznie
jakby jego wypowiedź była przeznaczona tylko dla jej uszu.
Shikamaru udawał głuchoniemego.
-
Jeśli chcesz być traktowana poważnie, skończ z zachowaniem
rozkapryszonej panienki. Pracujesz na moich zasadach albo wcale.
Ino
odsunęła się od niego, widocznie rozzłoszczona. Zapewne nikt w
biurze nie śmiał odzywać się do niej w ten sposób, obawiając
się ewentualnej skargi do przełożonych. Shikamaru nigdy nie
słyszał, by ktokolwiek wydał jej polecenie zamiast prosić ją o
zrobienie czegoś. Przez to specjalne traktowanie nie miała szans na
udział w poważnych śledztwach, na które z początku liczyła.
Ino skapitulowała i wzięła z biurka dokumenty dotyczące Hiroshiego
Sakamoto, z którymi miała się zapoznać w drodze do jego
rodzinnego miasteczka. Skierowała się do wyjścia, ale Sasuke ją
zatrzymał.
-
Jeszcze to. Przejrzyj po drodze nagranie z sobotniej próby przed
koncertem, może zauważysz coś interesującego.
Ino
odebrała od niego płytę DVD i wyszła z pokoju zebrań z miną
urażonej księżniczki.
Sasuke
musiał zdawać sobie sprawę, że stąpa po kruchym lodzie narażając
się ludziom, którzy w odróżnieniu od niego mają koneksje i być
może to tak go rozdrażniło. A może była to perspektywa
późniejszego spotkania z panią prokurator. Utrzymywanie kontaktów
z prokuraturą było prawdopodobnie jedynym obowiązkiem związanym z
prowadzeniem śledztwa, który Uchiha chętnie zrzuciłby na kogoś
innego. Szczególnie, że - jak można było przewidzieć - przydział
do tej sprawy dostała Karin Senju.
Shikamaru
uważał Sasuke za pozera i dupka, ale w tej jednej sprawie niemal mu
współczuł. Uchihę trudno było posądzić o nieśmiałość lub
brak umiejętności postępowania z kobietami, nawet nachalnymi, a
jednak Senju skutecznie zaszła mu za skórę. Shikamaru podejrzewał,
że gdyby wyższa stanowiskiem kobieta patrzyła na niego w podobny
sposób również czułby się jak jeleń w najgorętszym okresie
sezonu łowieckiego i że przypuszczalnie jest to uczucie bardzo
niekomfortowe. Raczej nie groziło mu, że będzie miał okazję to
sprawdzić, bo kobiety na stanowiskach zwykle mają inne fetysze niż
intelekt.
***
Temari
nie zajęła miejsca za swoim biurkiem. W butach na szpilkach
dorównywała Gaarze wzrostem i próbowała wykorzystać ten fakt,
aby dodać sobie autorytetu. Inna rzecz, że w ogóle jej to nie
wyszło. Nawet w miejscu, gdzie to on był nowy, a Temari miała nad
nim przewagę stażu pracy, Gaara traktował ją z pobłażliwością
jak amatorkę.
Mimo
wszystko starała się brzmieć poważnie.
-
Bardzo cię proszę, żebyś był grzeczny. Nie potrzebujesz ściągać
sobie na głowę nowych kłopotów – zauważyła.
Gaara
popatrzył na nią jakby poczuł się urażony.
-
Masz zastrzeżenia do mojego zachowania? Jest wzorcowe – stwierdził
ironicznie.
Temari
przymrużyła z potępieniem powieki. Oczywiście, Gaara nie
prowokował wprost konfliktów. Ale Temari była przekonana, że to
on rzucił rękawicę, dając Sasuke do zrozumienia, że nie uważa
go za przełożonego. Teraz Uchiha postanowił go spacyfikować
przydzielając mu kompletnie rutynowe i nieistotne zadania i tylko
patrzeć, kto pierwszy pozwoli wyprowadzić się z równowagi w tej
niewypowiedzianej wprost wojnie.
-
Mówię poważnie. Spróbuj nie przysparzać sobie nowych wrogów,
jeśli nie dla własnego dobra to dla mojego świętego spokoju.
Gaara
uniósł ręce jakby chciał wyrazić, że się poddaje.
-
Nie ma problemu. Jestem szeregowym pracownikiem i nie zamierzam robić
nic więcej ponad wykonywanie poleceń – zadeklarował.
To
nie było to, co chciała usłyszeć, bo mimo wszystko miała
nadzieję, że Gaara potraktuje pracę w Konoha poważnie.
Postanowiła chwilowo się tym nie przejmować. Coś innego
zaprzątało jej myśli.
-
Powiedz mi, szczerze. Czy mój ojciec prosił, żebyś mnie pilnował?
-
Nie miał okazji, nie rozmawiałem z nim od pół roku. – Brzmiała
enigmatyczna odpowiedź. Mogło to oznaczać zarówno „tak” jak i
„nie”. – Jednak jeśli się dobrze orientuję, nie ma takiej
potrzeby. Pomijając przypadkową strzelaninę sprzed miesiąca
niewiele się tu dzieje, prawda? Zdarzyło ci się pracować nad
jakąś poważną sprawą?
Temari
żachnęła się z irytacją.
-
No tak, zazwyczaj mamy tu szantaże, porwania, pobicia lub
przypadkowe zabójstwa. Ciebie w ogóle nie interesuje, czy schwytamy
tego mordercę, prawda?
Jego
brak zainteresowania sprawą dawał podstawy do takiego stwierdzenia.
Gaara nie odpowiedział wprost.
-
To tylko zabójstwo w afekcie – ocenił.
Jakby
takie przestępstwa nie były warte ścigania.
-
Nie wydaje mi się. W afekcie można kogoś zrzucić ze schodów,
ewentualnie dźgnąć nożem – zauważyła Temari.
Gaara
nie potraktował jej słów poważnie.
-
Zaplanowane morderstwo byłoby bardziej przemyślane. W tamtej
okolicy kręci się wieczorami wielu ludzi, czyż nie? To tylko fart
sprawcy, że nikt go nie widział. Albo raczej, że nikt nie chce
przyznać, że coś widział. Gdyby ktoś planował zabójstwo to nie
w takim miejscu, nawet jeśli znalezienie ciała było częścią
planu.
Temari
potrząsnęła głową.
-
Kto, działając tylko pod wpływem emocji, najpierw wali faceta w
głowę, a potem dusi kablem? – W jej opinii było to pytanie
retoryczne.
-
Ktoś zdesperowany. Na dziewięćdziesiąt procent kobieta –
stwierdził Gaara.
Jego
zdanie o sprawcy zdecydowanie różniło się od jej wyobrażenia.
-
Kobiety bardzo rzadko bywają podpalaczkami, nawet gdy trzeba zatrzeć
ślady – zauważyła przytomnie. Wydawało jej się to argumentem
nie do podważenia.
-
To niczego nie zmienia. Dobrze, że masz w małym palcu podręcznik
kryminologii, jednak czasem warto posłuchać intuicji –
odpowiedział Gaara, widocznie uznając, że dyskusja jest zakończona
i że on wygrał. Nienawidziła, gdy traktował ją jak
uczennicę, mimo że była od niego starsza. – Jeśli dotrzecie do
sprawcy, z pewnością będzie to kobieta.
-
Wy? – odparła Temari z irytacją. Gaara odwrócił się do niej
plecami i skierował się do automatu z kawą. – A ty co, jesteś na wakacjach?
Gaara
nie odwracając się podniósł lekceważąco rękę jakby ją
odprawiał. Temari zmełła w ustach przekleństwo i usiadła za
biurkiem.
Doprawdy,
Gaara jest jak dzieciak. Skoro już został skierowany do pracy
tutaj, nie zaszkodziłoby poważnie zająć się pracą zamiast
podkreślać, że ściganie pospolitych przestępców jest poniżej
jego kwalifikacji. Choć z drugiej strony, przy obecnym podejściu
może przynajmniej uniknie scysji z Sasuke.
Akurat ambicjonalne podejście Uchihy do podkreślenia kierowniczego
stanowiska jej wyszło na dobre. Zwykle, gdy on prowadził śledztwo,
to właśnie Temari przypadała najnudniejsza część pracy. Jakby
chciał podkreślić, że kobieta na jej stanowisku jest niewiele
lepsza niż pracownicy cywilni. Tym razem zaangażował do rutynowych
ustaleń Ino i przydzielił jej Gaarę jako obstawę, zapewne po to
by go pognębić, a Temari dzięki temu była w lepszej sytuacji. Miała czas, by zająć się innymi aspektami śledztwa.
Jednak
dzisiaj i tak czeka ją cały dzień przesłuchań ludzi, którzy
prawdopodobnie nic nie wiedzą. Jak na razie mieli same znaki
zapytania i trzeba było w stosie informacji poszukać jakiegoś
punktu zaczepienia. Tak jest zwykle gdy ofiarą przestępstwa pada
prawy, niczym nie wyróżniający się obywatel, bez majątku i bez
wrogów.
Ktoś
jednak musiał skorzystać na jego śmierci lub nienawidzić go na
tyle, żeby zabić.
*********************
Trzy
tygodnie wcześniej
Inspektor
Asuma Sarutobi, szef wydziału kryminalnego, był w biurze późnym
wieczorem. Tym razem nie dlatego, że miał zaległa papierkową
robotę do nadrobienia.
Nadinspektor
Rasa Satake z prefektury Saitama nalegał na spotkanie, a nie należał
on do ludzi, których prośby można ignorować. Mimo, że nie
podlegał jego władzy, Sarutobi postanowił z nim porozmawiać.
Z
góry wiedział, czego będzie dotyczyć rozmowa. Był wojowniczo
nastawiony, zamierzając bronić honoru wydziału – ostatecznie,
Satake był policjantem i nawet jeśli występował w roli
zatroskanego ojca powinien był zdawać sobie sprawę, że Konoha to
departament policji, a nie przedszkole. Strzelaniny się zdarzają i
tak się składa, że uczesticzą w nich policjanci. Mniej więcej to
powiedział nadinspektorowi, tyle że w znacznie bardziej oględnych
słowach.
Nie
dodał osobistego pytania, które nurtowało go od dawna – skoro
Satake był tak zatroskanym rodzicem dlaczego pozwolił córce
przerwać aplikację prawniczą i zostać policjantką? On byłby
zapewne spokojniejszy, a Asuma również miałby poważny problem z
głowy.
W
tym wszystkim zupełnie nieistotny stawał się fakt, że Temari
rzeczywiście nadawała się na policjantkę. I to nie pracującą
zza biurka. W krytycznej sytuacji udowodniła, że ma instynkt i
potrafi zachować zimną krew. Zdjęła dwóch przestępców i nie
została nawet draśnięta – czyż to był powód do
niezadowolenia?
Asuma,
który właśnie oczekiwał przyjścia na świat pierwszego dziecka
miał wielką nadzieję, że nigdy nie będzie tak nadopiekuńczy jak
siedzący po drugiej stronie biurka człowiek.
-
Rozumiem sytuację. Ale mam pewną sugestię – powiedział Satake.
- Chodzi o detektywa, który zacznie pracę w waszym wydziale w tym
miesiącu. Ma pracować z moją córką. Lepiej, żeby nie dotarło
do mnie, że została wysłana w potencjalnie niebezpieczne miejsce
bez wsparcia.
Asuma
odebrał to jako zawoalowany atak.
-
Temari nie uczestniczy w tego typu akcjach. Chociaż mogłaby, jest
lepiej przygotowana niż większość moich ludzi.
-
To tylko dowodzi, że twoi ludzie to amatorzy. Nauczcie ich
przynajmniej celnie strzelać.
************************
Teraźniejszość
Ino
często bywała kierowana do rozmawiania z rodzinami ofiar. Nie
protestowała, bo ktoś musiał to robić, ale był to najbardziej
frustrujący element jej pracy. To i fakt, że większość
detektywów w biurze traktowało ją jak idiotkę, która dla kaprysu
postanowiła zbierać materiał do pracy dyplomowej w miejscu, do
którego w ogóle nie powinna się zbliżać.
Doskonale
pamiętała, co jej powiedział psycholog wydziałowy, gdy za
pierwszym razem prosiła – a właściwie domagała się
umożliwienia jej udziału w przesłuchaniu podejrzanego. Nie
chcemy narażać pani na kontakt z kryminalistami.
Pisała
pracę na temat strategii kłamstwa wypracowanych przez tychże
kryminalistów. Kogo więc miała potraktować jako materiał, panią
z recepcji? Nie wspominając, że za każdym razem, gdy zwracała
prowadzącemu dochodzenie uwagę na podejrzane aspekty zachowania
podejrzanego, spotykała się z protekcjonalnym traktowaniem. I
uprzejmym zdziwieniem, gdy okazywało się, że miała rację.
Detektywi
z wydziału kryminalnego to typowe buce, z kilkoma drobnymi
wyjątkami. Ino już się jednak do nich przyzwyczaiła i sądziła,
że gorzej nie będzie, a teraz do Konohy przysłali... tę
personę.
W
pierwszej chwili nie mogła uwierzyć we własnego niewyobrażalnego
pecha. Większość czasu w drodze do Nagano spędziła na
przekonywaniu samej siebie, że to tylko zły sen, gdyż tej osoby
tutaj nie ma. Nic jej w tym nie przeszkadzało, bo detektyw Sato
okazał się – czym wcale nie powinna być zdziwiona – milczącym
typem, który nie nagabywany nie nawiązywał dialogu. Poza
grzecznościowym przywitaniem nic do niej nie powiedział i w żaden
sposób nie okazał, że ją zna. Zachowywał się przy tym w sposób
bardzo opanowany, jakby naprawdę był skoncentrowany na prowadzeniu
auta, a jej obecność w żaden sposób mu nie przeszkadzała. Gdyby
miała do czynienia z kimś innym mogłaby uznać, że rzeczywiście
nie zapadła mu w pamięć, jakkolwiek absurdalne się to mogło
wydawać.
Jednak
zdążyła nabrać przekonania, że ten mężczyzna jest
niespotykanie dobrym kłamcą i odznacza się wyjątkowym
opanowaniem. Jej wiedza okazała się w odniesieniu do niego
bezużyteczna.
Nigdy
nie spotkała kogoś takiego. Nie z każdego można czytać jak z
kartki, ale każdy chwilami się odsłania. Dlatego przyzwyczaiła
się ufać swojej ocenie. Dlatego nabrała się na niewiarygodnie
brzmiącą bajeczkę i teraz stała w obliczu horrendalnego problemu.
Z trudem panowała nad nerwami i miała problem ze skoncentrowaniem
się na rutynowym, prostym przesłuchaniu. Z kolei detektyw Sato
pozostawał całkowicie obojętny, zarówno wobec tej niezręcznej
sytuacji, jak i wobec zadania.
Sasuke
nakazał jej zadawać pytania, a śledczemu się nie wtrącać i ten,
ku jej najwyższemu zdziwieniu, co do joty stosował się do poleceń.
Miała niejasne wrażenie, niepodparte żadnymi obserwacjami, że tak
było dla niego wygodnie, jakby sprawa w ogóle go nie interesowała.
Starała
się nie zwracać na niego uwagi i skoncentrować się na rozmowie z
rodzicami ofiary. Na szczęście nie była tą osobą, która musiała
przekazać im złe wieści, jednak wciąż byli w szoku. W takich
sytuacjach bardzo trudno uzyskać jakiekolwiek informacje. Zresztą,
Sasuke chyba nawet nie oczekiwał specjalnych efektów.
Ino
podczas rozmowy odnotowała kilka rzeczy, ale nie oczekiwała, że
wniosą coś do śledztwa. Pozostała jej rozmowa z dzielnicowym,
sprawdzenie akt, spotkanie z kilkoma znajomymi denata, którym
nakazano jeszcze tego samego dnia stawić się na komendzie. A
wszystko to w towarzystwie kompletnie
niezainteresowanego śledztwem detektywa, który pojawił się tego
ranka w biurze policji chyba tylko po to, żeby zatruć jej życie.
Od dwóch miesięcy próbowała sobie wmówić, że
nic się nie wydarzyło. A przynajmniej, że potrafi zachowywać się
tak, jakby nic się nie zdarzyło. A teraz wszystko może trafić szlag, jeśli szybko nie wymyśli, jak zmusić intruza do milczenia.
Tyle, że jej pomysłowość była bardzo ograniczona. Nigdy nie musiała rozwiązywać problemów, zawsze ktoś robił to za nią.
Rozdział był dobry. Jeżeli popracujesz nad moją uwagą, kolejne sprawy powinny być jeszcze lepsze. :D
OdpowiedzUsuńA co do relacji między bohaterami to przedstawianie ich zawsze było Twoją Mocną Stroną, więc jest okej.
No i na chwile obecną najbardziej ciekawi mnie postać Gaary. Jakie ma on powiązania z Ino? No i Temcią. Chodzi o bardziej szczegółowe wyjaśnienia.xD
Pozdrawiam Lavana Zoro ;)
Zgadzam się z Twoim zarzutem, też nie jestem zadowolona z mojego opisu crime scene :) Postaram się nad tym popracować, choć w tym aspekcie wyobraźnia chyba mnie zawodzi :D
UsuńIntrygujące. Uwielbiam takie kryminalne opowiadania :)
OdpowiedzUsuńCałkiem ciekawe opowiadanie. Podobają mi się realia, w jakich umieściłaś postaci. Chętnie spojrzę na kolejny rozdział, a w międzyczasie zapraszam do mnie:
OdpowiedzUsuńhttp://czarnarozademona.blogspot.com
Może wymienimy się linkami?
Na wszystkich spisach parokrotnie natykałam się na Twojego bloga i zazwyczaj na zwykłym zerknięciu się kończyło. Ot tak, nie moje klimaty - myślałam.
OdpowiedzUsuńA dzisiaj weszłam, z ciekawości, poniekąd z nudy i przyznam, że oczekuję 3 rozdziału! :)
Masz bardzo ciekawy styl i duże pokłady wiedzy, skoro rzuciłaś się na takie tematy. Szczerze podziwiam.
W skrócie bardzo mi się to podoba, oczarowała mnie zgodność charakterów bohaterów, bez przesadyzmu i pospolitości :D Wszystko na swoim miejscu.
Życzę dużo weny. Będę tu częściej zaglądać :)
Bardzo się cieszę, że się przekonałaś :)
Usuń