niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział 1.2.

Czarna honda zaparkowała przed budynkiem departamentu policji prefekturalnej. Był poniedziałek, krótko po ósmej rano. Sasuke Uchiha zwykle nie przyjeżdżał tak wcześnie – detektywi zaczynali pracę od dziewiątej. Pracownicy cywilni przychodzili na siódmą lub ósmą. To oznaczało, że sprawozdania z miejsca zdarzenia i relacje świadków powinny już być gotowe na jego biurku. Sasuke chciał je przejrzeć i podjąć decyzję co do dalszego działania, żeby móc rozdzielić podwładnym zadania, gdy tylko pojawią się w pracy.

Na razie wiadomo było niewiele. Denat był dźwiękowcem z ekipy technicznej popularnej w pewnych kręgach piosenkarki country, o której Sasuke pierwszy raz słyszał. Koncert zaplanowano na niedzielę wieczorem, w sobotę odbywała się próba w sali koncertowej, ale o tej porze, gdy wybuchł pożar, od dawna nikogo tam nie powinno być. Oznaczało to, że trzeba będzie w pierwszej kolejności przesłuchać cały zespół i ekipę techniczną przygotowującą koncert oraz skontaktować się z rodziną denata na prowincji. Dużo wstępnej roboty rozpoznawczej, do której prawdopodobnie będzie miał tylko tylko troje ludzi. Na dodatek nie mógł detektywowi Sato przydzielić samodzielnych przesłuchań, bo na ten moment nie wiedział, jakiego zachowania się po nim spodziewać. Śledczy z wydziału do walki z mafią w Saitamie raczej nie byli przygotowani do pozyskiwania jakichkolwiek informacji od cywilów. Sasuke nie był pewny, co powinien z tym zrobić..
Problem zmaterializował się przed nim jak tylko wyszedł z windy na trzecim piętrze, na którym znajdował się wydział kryminalny. Tuż przed drzwiami do biura spotkał nieznanego człowieka. Domyśliłby się z kim ma do czynienia, nawet gdyby ów mu się nie przedstawił. Facet był ubrany w ciuchy o jednorodnie ciemnej tonacji, miał zafarbowane na czerwono włosy i kolczyk w brwi. Palił papierosa, a jego postawa sugerowała, że już uważał ten teren za swoje pieprzone włości.
- Gaara Sato – odpowiedział gdy Sasuke kazał mu się wylegitymować. Nie sięgnął jednak do kieszeni po dokumenty.
- Tutaj obowiązuje zakaz palenia – odpowiedział Sasuke, wskazując na wiszącą na ścianie korytarza tabliczkę. Oczywiście, detektyw widział ją już wcześniej i nawet nie udawał zdziwionego. Popatrzył na niego z wyrazem obojętności na twarzy, potem zgasił papierosa i wrzucił go do stojącego pod ścianą kosza na śmieci. – Komisarz Sasuke Uchiha, jestem...
- Wiem, kim jesteś – przerwał mu detektyw z wciąż niewzruszonym wyrazem twarzy. Nie przejmował się używaniem zwrotów formalnych. – Kierujesz sprawą, nad którą także będę pracować.
Sasuke wpatrywał się w niego przez chwilę, mimo wszystko nie okazując zdziwienia.
A więc Sato już nie tylko rozeznał się w strukturze wydziału, ale wiedział też, do czego zostanie przydzielony. Ktoś musiał mu udzielać informacji nieoficjalnymi drogami. Na dodatek, jak się można było spodziewać, gość nie uznaje narzuconej hierarchii – co wyrażało się zarówno w pomijaniu zwrotów grzecznościowych, jak i znaczących słowach „nad którą także będę pracować”.
Sasuke nie znosił pracować z tego typu ludźmi, bo oczekiwał bezdyskusyjnego wypełniania poleceń.
- Posłuchaj – odezwał się marszcząc brwi. – Nie wiem jak to działa u was, ale my przestrzegamy pewnej kultury organizacji. W Saitamie mogłeś mieć dużą swobodę działania, tutaj jestem twoim przełożonym i lepiej, żebyś o tym nie zapominał.
Spodziewał się wrogiej reakcji i był zaskoczony, gdy Sato uśmiechnął się, trochę arogancko, a trochę z rozbawieniem.
- Oczywiście, ty jesteś szefem, ty stoisz na straży dyscypliny pracy. Zauważyłem efekty – skomentował, patrząc na drzwi wejściowe do biura.
Była to dziwaczna odpowiedź i Sasuke ogarnęły złe przeczucia. Odwracając wzrok od bezczelnego rozmówcy nacisnął na klamkę, żeby wejść do biura wydziału. Zatrzymał się zaraz na progu, w pierwszej chwili mając problem z odnalezieniem się w sytuacji.
Główne pomieszczenie biurowe był to obszerny pokój, na środku którego stały ustawione obok siebie biurka, a pod ścianami wiele szafek z dokumentami. Szyby oddzielały główne biuro od kilku mniejszych pomieszczeń, wśród których był m. in. pokój konferencyjny i stanowiska pracowników cywilnych. Drzwi do gabinetu inspektora Sarutobiego były po drugiej stronie od wejścia.
Zwykle przed przyjściem śledczych i rozpoczęciem zwykłego dnia pracy było tutaj cicho i spokojnie, archiwistki porządkowały dokumenty, informatycy klepali coś w komputerach. Teraz tylko dwaj mężczyźni byli na swoich stanowiskach. Pozostali pracownicy cywilni – w liczbie ośmiu kobiet w różnym wieku – utworzyli coś w rodzaju kółka wzajemnej adoracji na środku pomieszczenia. Odsunęły trzy biurka na bok, żeby mieć przestrzeń do zgromadzenia się w grupie i plotkowania.
Sasuke nie musiał się nawet zastanawiać, kto jest odpowiedzialny za sytuację. Jego wzrok spoczął na znajdującej się w centrum całego tego zamieszania blondynce w białym sweterku i fioletowej spódniczce. Kobieta, dzieląca się z otaczającymi ją koleżankami niewątpliwie fascynującą opowieścią, spojrzała w jego kierunku i urwała w pół zdania.
Spojrzenia pozostałych uczestniczek tego zgromadzenia także skoncentrowały się na nim. Sasuke nieczęsto tracił rezon, ale tym razem nie wiedział, co powiedzieć.
- Co to, do diabła, jest? – zapytał z braku lepszego doboru słów. Zignorował nerwowe szepty, nie odrywając wzroku od sprawczyni całego zamieszania.
- Cóż... – odezwała się niespodziewanie jedna z archiwistek. Była to kobieta po pięćdziesiątce. Pracowała tutaj znacznie dłużej od niego, ale Sasuke za cholerę nie pamiętał jej nazwiska. Należała do cichych pracowników, którzy nigdy nie zwracali na siebie uwagi, ale jednocześnie cieszyła się ogromnym poważaniem ze względu na wiek i staż pracy. – Prosimy o wybaczenie. Wracamy do pracy – dodała z większą pewnością w głosie, co pozostałe winowajczynie uznały za sygnał do powrotu za biurka.
Tym samym zdjęła mu z barków ogromny problem, co zrobić z tą sytuacją.
- Ty zostajesz – powiedział podchodząc do Yamanaki, która wyglądała na nieco zmieszaną, widocznie wahając się, czy składać wyjaśnienia czy wracać za biurko. Przesunęła się nieco zasłaniając leżący na biurku katalog z sukniami ślubnymi. Sasuke powiódł spojrzeniem po pomieszczeniu i z ulgą stwierdził, że nie ma nigdzie śladu alkoholu. Nie uśmiechało mu się wyciąganie konsekwencji służbowych w podobnie absurdalnej sytuacji.
- Za wcześnie przyszedłeś do pracy – odezwała się w końcu. Trudno było dopatrzyć się w tym skruchy. – Zaczynasz popadać w pracoholizm, chcesz o tym porozmawiać?
Sasuke nie podzielał jej poczucia humoru.
- Zaczekaj z robieniem zamieszania do twojej imprezy pożegnalnej. Nie masz pilnych obowiązków?
- Nie. Mam tylko do zrobienia podsumowanie ankiet pracowniczych na przyszły tydzień, nudy – odpowiedziała, być może uważając to za wystarczające usprawiedliwienie.
Sasuke obejrzał się na Gaarę, który przyglądał się im z wrednym uśmiechem, oparty o framugę drzwi. Oczywiście, nie miał teraz wysokiego zdania o jego autorytecie wśród współpracowników. Sasuke uznał, że znajdzie sposób, żeby go podporządkować – na razie jednak wpadł na pomysł, jak go pognębić i jednocześnie na cały dzień pozbyć się kłopotu.
- Świetnie się składa – powiedział, odwracając się z powrotem do Ino. – Pomożesz w śledztwie. Pojedziesz do Nagano porozmawiać z rodziną denata i zebrać wszelkie dostępne informacje. Detektyw Sato pojedzie z tobą, żeby zapoznać się z naszymi metodami pracy.
Ino zareagowała inaczej niż sie spodziewał. Odwróciła się i czmychnęła do drugiego pomieszczenia, gdzie miała biurko zarówno ona, jak i psycholog śledczy. Może powinien traktować to jako odmowę współpracy, ale był pewny, że dziewczyna się namyśli. Z pewnością nie przegapi okazji, by wziąć aktywny udział w śledztwie.
Ino Yamanaka należała do osób, które dostały pracę w wydziale tylko dzięki znajomościom. Z nagięciem niepisanych zasad, bo psychologami w departamencie byli tylko policjanci z dyplomami psychologii, nigdy cywile. Jednak w momencie, gdy dziewczyna z koneksjami miała kaprys, by wykorzystać do pracy doktoranckiej doświadczenia z pracy z prawdziwymi przestępcami, znalazł się dla niej etat.
Sasuke wiedział, że nieraz uczestniczyła w śledztwach, co sprowadzało się do asystowania przy przesłuchaniach prawdziwym policjantom i panoszenia się po wydziale. Jednak on z nią nigdy nie pracował, więc była mu zasadniczo obojętna. Przyzwyczaił się traktować ją jako ozdobnik biura. Pozostałe pracownice cywilne, nawet te poniżej trzydziestki, przychodziły do pracy w szarych garsonkach i spiętych włosach i zachowywały się cicho jak myszki, dostosowując się do sytuacji. Ino wyglądała jakby pomyliła biuro z wybiegiem mody, ale ona mogła sobie na to pozwolić – jej przyszły teść miał w kieszeni pół miasta i przychylność kilku notabli w policji. Sasuke nie mógłby jej niczego zarzucić wprost, bo wywiązywała się ze swoich niewielu obowiązków, ale rozpraszała funkcjonariuszy, dlatego z zadowoleniem przyjmował fakt, że za kilka miesięcy ten problem się rozwiąże.
Nie powinna odciągać ludzi od pracy, a możliwość wyrwania się zza biurka zapewne potraktuje jako nagrodę. Sasuke zdawał sobie sprawę, że może niepotrzebnie ją angażuje, ale pozbycie się na cały dzień problematycznego współpracownika przy jednoczesnym pokazaniu mu, gdzie jego miejsce, było zbyt kuszącą opcją, żeby z niej zrezygnować.

***
Dzień zaczął się od krótkiego spotkania w celu podsumowania dotychczasowych ustaleń i uzgodnienia, jak zacząć dochodzenie. Po zebraniu Sasuke polecił Shikamaru, by zaczekał chwilę na grafik przesłuchań. Uchiha był prawdopodobnie jedynym komisarzem na wydziale, który zawracał sobie głowę przygotowywaniem czegoś takiego. Był to tylko jeden ze sposobów na jakie objawiała się jego prawie obsesyjna potrzeba sprawowania kontroli nad śledztwem.
Podczas gdy Sasuke rozmawiał z Ino – która, ku jego najwyższemu zaskoczeniu, wdała się w kompletnie bezsensowną dyskusję – Shikamaru oparty o biurko z obojętnym wyrazem twarzy słuchał ich z połowiczną uwagą, przez szybę obserwując Temari i detektywa Sato, rozmawiających przy jej biurku.
Zastanawiało go, skąd ci dwoje się znają. Na pewno nie ze szkoły policyjnej skoro Temari kształciła się za granicą. Nigdy nie pracowała w żadnej z jednostek japońskiej policji, ani tutaj ani w Saitamie, więc nie miała znajomych funkcjonariuszy. Jednak łatwo było ocenić, że zna się ze śledczym z Saitamy i że nie jest to powierzchowna znajomość. Do zauważenia pewnych rzeczy nie trzeba być psychologiem ze specjalizacją z kinezyki, którą Ino Yamanaka tak się szczyci.
Ino chyba sądziła, że taki dyplom zapewni jej możliwość aktywnego udziału w śledztwach, chociaż była kobietą, na dodatek bez odznaki czy elementarnego przeszkolenia policyjnego. Zawsze ją złościło, że jest traktowana jak pracownik drugiej kategorii i, jak twierdziła, nie dostaje zadań odpowiednich do kwalifikacji. Można było się spodziewać, że będzie zadowolona, że Uchiha nagle ją zauważył, tymczasem sprawiała odwrotne wrażenie. I obrała najgorszą możliwą strategię, bo Sasuke nie znosił, gdy ktoś podważał jego decyzje.
- Posłuchaj, Ino, jeśli nie masz ochoty uczestniczyć w śledztwie, nikt cię nie zmusza. Nie jesteś niezbędna. – W tych słowach Sasuke było sporo fałszu. Mieli za mało ludzi, bo obecnie wydział prowadził zbyt wiele drobnych spraw, by przydzielić odpowiednią liczbę osób do prowadzenia przesłuchań. – Nie zamierzam czekać kilku dni aż stawią się tu rodzice denata, bo interesuje mnie jakie zrobią pierwsze wrażenie. Trzeba z nimi rozmawiać osobiście. Jeśli Sakamoto miał wrogów, kochankę albo długi na pewno nie przyznają tego wprost, a ja nie zamierzam tracić na nich czasu. Tylko dlatego jesteś mi potrzebna. Podejmiesz się tego czy wracasz za biurko pić kawę?
Zdaniem Shikamaru Uchiha był w pracy wkurzającym szowinistą, ale nie można mu było odmówić umiejętności rozmawiania ze współpracownikami. Nawet jeśli w bezczelny sposób wskazywał podwładnym ich miejsce, potrafił jednocześnie zmotywować do pracy. Mimo, że wcale nie ukrywał, że nie lubi pracować z kobietami. Że departament policji to nie jest miejsce dla kobiet.
Shikamaru reprezentował przeciwny pogląd. Był zdania, że kobiety wprowadzają ciekawą różnorodność i zupełnie inną perspektywę przy prowadzeniu śledztw. Poza tym były pracowite i zwykle nie narzekały, gdy dostawały rutynowe zadania do wykonania. Dla niego oznaczało to mniej roboty. Niektórzy nazwaliby to lenistwem, on wolał używać określenia oszczędne wydatkowanie energii.
Jednak nie był rozchwytywany przez płeć piękną, dlatego zaskoczyły go słowa Ino.
- Dobrze, ale skoro już nie mogę jechać do Nagano sama – przynajmniej z tym nie polemizowała, nie podważając oczywistego faktu, że bez odznaki nie może prowadzić samodzielnie działań śledczych – chciałabym pracować z Shikamaru.
Możnaby się spodziewać, że Sasuke się wścieknie, ale on chyba ustanowił dzisiejszy dzień świętem cierpliwości, bo jedynie uśmiechnął się ironicznie.
- Oczywiście. Jakieś jeszcze życzenia? Życzysz sobie drinka z parasolką? Masaż stóp?
Ino przymrużyła ze złością oczy. Shikamaru stał wystarczająco blisko, żeby usłyszeć następne słowa, które Sasuke skierował do niej ściszonym głosem, nachylając się do niej nieznacznie jakby jego wypowiedź była przeznaczona tylko dla jej uszu. Shikamaru udawał głuchoniemego.
- Jeśli chcesz być traktowana poważnie, skończ z zachowaniem rozkapryszonej panienki. Pracujesz na moich zasadach albo wcale.
Ino odsunęła się od niego, widocznie rozzłoszczona. Zapewne nikt w biurze nie śmiał odzywać się do niej w ten sposób, obawiając się ewentualnej skargi do przełożonych. Shikamaru nigdy nie słyszał, by ktokolwiek wydał jej polecenie zamiast prosić ją o zrobienie czegoś. Przez to specjalne traktowanie nie miała szans na udział w poważnych śledztwach, na które z początku liczyła.
Ino skapitulowała i wzięła z biurka dokumenty dotyczące Hiroshiego Sakamoto, z którymi miała się zapoznać w drodze do jego rodzinnego miasteczka. Skierowała się do wyjścia, ale Sasuke ją zatrzymał.
- Jeszcze to. Przejrzyj po drodze nagranie z sobotniej próby przed koncertem, może zauważysz coś interesującego.
Ino odebrała od niego płytę DVD i wyszła z pokoju zebrań z miną urażonej księżniczki.
Sasuke musiał zdawać sobie sprawę, że stąpa po kruchym lodzie narażając się ludziom, którzy w odróżnieniu od niego mają koneksje i być może to tak go rozdrażniło. A może była to perspektywa późniejszego spotkania z panią prokurator. Utrzymywanie kontaktów z prokuraturą było prawdopodobnie jedynym obowiązkiem związanym z prowadzeniem śledztwa, który Uchiha chętnie zrzuciłby na kogoś innego. Szczególnie, że - jak można było przewidzieć - przydział do tej sprawy dostała Karin Senju.
Shikamaru uważał Sasuke za pozera i dupka, ale w tej jednej sprawie niemal mu współczuł. Uchihę trudno było posądzić o nieśmiałość lub brak umiejętności postępowania z kobietami, nawet nachalnymi, a jednak Senju skutecznie zaszła mu za skórę. Shikamaru podejrzewał, że gdyby wyższa stanowiskiem kobieta patrzyła na niego w podobny sposób również czułby się jak jeleń w najgorętszym okresie sezonu łowieckiego i że przypuszczalnie jest to uczucie bardzo niekomfortowe. Raczej nie groziło mu, że będzie miał okazję to sprawdzić, bo kobiety na stanowiskach zwykle mają inne fetysze niż intelekt.

***
Temari nie zajęła miejsca za swoim biurkiem. W butach na szpilkach dorównywała Gaarze wzrostem i próbowała wykorzystać ten fakt, aby dodać sobie autorytetu. Inna rzecz, że w ogóle jej to nie wyszło. Nawet w miejscu, gdzie to on był nowy, a Temari miała nad nim przewagę stażu pracy, Gaara traktował ją z pobłażliwością jak amatorkę.
Mimo wszystko starała się brzmieć poważnie.
- Bardzo cię proszę, żebyś był grzeczny. Nie potrzebujesz ściągać sobie na głowę nowych kłopotów – zauważyła.
Gaara popatrzył na nią jakby poczuł się urażony.
- Masz zastrzeżenia do mojego zachowania? Jest wzorcowe – stwierdził ironicznie.
Temari przymrużyła z potępieniem powieki. Oczywiście, Gaara nie prowokował wprost konfliktów. Ale Temari była przekonana, że to on rzucił rękawicę, dając Sasuke do zrozumienia, że nie uważa go za przełożonego. Teraz Uchiha postanowił go spacyfikować przydzielając mu kompletnie rutynowe i nieistotne zadania i tylko patrzeć, kto pierwszy pozwoli wyprowadzić się z równowagi w tej niewypowiedzianej wprost wojnie.
- Mówię poważnie. Spróbuj nie przysparzać sobie nowych wrogów, jeśli nie dla własnego dobra to dla mojego świętego spokoju.
Gaara uniósł ręce jakby chciał wyrazić, że się poddaje.
- Nie ma problemu. Jestem szeregowym pracownikiem i nie zamierzam robić nic więcej ponad wykonywanie poleceń – zadeklarował.
To nie było to, co chciała usłyszeć, bo mimo wszystko miała nadzieję, że Gaara potraktuje pracę w Konoha poważnie. Postanowiła chwilowo się tym nie przejmować. Coś innego zaprzątało jej myśli.
- Powiedz mi, szczerze. Czy mój ojciec prosił, żebyś mnie pilnował?
- Nie miał okazji, nie rozmawiałem z nim od pół roku. – Brzmiała enigmatyczna odpowiedź. Mogło to oznaczać zarówno „tak” jak i „nie”. – Jednak jeśli się dobrze orientuję, nie ma takiej potrzeby. Pomijając przypadkową strzelaninę sprzed miesiąca niewiele się tu dzieje, prawda? Zdarzyło ci się pracować nad jakąś poważną sprawą?
Temari żachnęła się z irytacją.
- No tak, zazwyczaj mamy tu szantaże, porwania, pobicia lub przypadkowe zabójstwa. Ciebie w ogóle nie interesuje, czy schwytamy tego mordercę, prawda?
Jego brak zainteresowania sprawą dawał podstawy do takiego stwierdzenia. Gaara nie odpowiedział wprost.
- To tylko zabójstwo w afekcie – ocenił.
Jakby takie przestępstwa nie były warte ścigania.
- Nie wydaje mi się. W afekcie można kogoś zrzucić ze schodów, ewentualnie dźgnąć nożem – zauważyła Temari.
Gaara nie potraktował jej słów poważnie.
- Zaplanowane morderstwo byłoby bardziej przemyślane. W tamtej okolicy kręci się wieczorami wielu ludzi, czyż nie? To tylko fart sprawcy, że nikt go nie widział. Albo raczej, że nikt nie chce przyznać, że coś widział. Gdyby ktoś planował zabójstwo to nie w takim miejscu, nawet jeśli znalezienie ciała było częścią planu.
Temari potrząsnęła głową.
- Kto, działając tylko pod wpływem emocji, najpierw wali faceta w głowę, a potem dusi kablem? – W jej opinii było to pytanie retoryczne.
- Ktoś zdesperowany. Na dziewięćdziesiąt procent kobieta – stwierdził Gaara.
Jego zdanie o sprawcy zdecydowanie różniło się od jej wyobrażenia.
- Kobiety bardzo rzadko bywają podpalaczkami, nawet gdy trzeba zatrzeć ślady – zauważyła przytomnie. Wydawało jej się to argumentem nie do podważenia.
- To niczego nie zmienia. Dobrze, że masz w małym palcu podręcznik kryminologii, jednak czasem warto posłuchać intuicji – odpowiedział Gaara, widocznie uznając, że dyskusja jest zakończona i że on wygrał. Nienawidziła, gdy traktował ją jak uczennicę, mimo że była od niego starsza. – Jeśli dotrzecie do sprawcy, z pewnością będzie to kobieta.
- Wy? – odparła Temari z irytacją. Gaara odwrócił się do niej plecami i skierował się do automatu z kawą. – A ty co, jesteś na wakacjach?
Gaara nie odwracając się podniósł lekceważąco rękę jakby ją odprawiał. Temari zmełła w ustach przekleństwo i usiadła za biurkiem.
Doprawdy, Gaara jest jak dzieciak. Skoro już został skierowany do pracy tutaj, nie zaszkodziłoby poważnie zająć się pracą zamiast podkreślać, że ściganie pospolitych przestępców jest poniżej jego kwalifikacji. Choć z drugiej strony, przy obecnym podejściu może przynajmniej uniknie scysji z Sasuke.
Akurat ambicjonalne podejście Uchihy do podkreślenia kierowniczego stanowiska jej wyszło na dobre. Zwykle, gdy on prowadził śledztwo, to właśnie Temari przypadała najnudniejsza część pracy. Jakby chciał podkreślić, że kobieta na jej stanowisku jest niewiele lepsza niż pracownicy cywilni. Tym razem zaangażował do rutynowych ustaleń Ino i przydzielił jej Gaarę jako obstawę, zapewne po to by go pognębić, a Temari dzięki temu była w lepszej sytuacji. Miała czas, by zająć się innymi aspektami śledztwa.
Jednak dzisiaj i tak czeka ją cały dzień przesłuchań ludzi, którzy prawdopodobnie nic nie wiedzą. Jak na razie mieli same znaki zapytania i trzeba było w stosie informacji poszukać jakiegoś punktu zaczepienia. Tak jest zwykle gdy ofiarą przestępstwa pada prawy, niczym nie wyróżniający się obywatel, bez majątku i bez wrogów.
Ktoś jednak musiał skorzystać na jego śmierci lub nienawidzić go na tyle, żeby zabić.

*********************
Trzy tygodnie wcześniej

Inspektor Asuma Sarutobi, szef wydziału kryminalnego, był w biurze późnym wieczorem. Tym razem nie dlatego, że miał zaległa papierkową robotę do nadrobienia.
Nadinspektor Rasa Satake z prefektury Saitama nalegał na spotkanie, a nie należał on do ludzi, których prośby można ignorować. Mimo, że nie podlegał jego władzy, Sarutobi postanowił z nim porozmawiać.
Z góry wiedział, czego będzie dotyczyć rozmowa. Był wojowniczo nastawiony, zamierzając bronić honoru wydziału – ostatecznie, Satake był policjantem i nawet jeśli występował w roli zatroskanego ojca powinien był zdawać sobie sprawę, że Konoha to departament policji, a nie przedszkole. Strzelaniny się zdarzają i tak się składa, że uczesticzą w nich policjanci. Mniej więcej to powiedział nadinspektorowi, tyle że w znacznie bardziej oględnych słowach.
Nie dodał osobistego pytania, które nurtowało go od dawna – skoro Satake był tak zatroskanym rodzicem dlaczego pozwolił córce przerwać aplikację prawniczą i zostać policjantką? On byłby zapewne spokojniejszy, a Asuma również miałby poważny problem z głowy.
W tym wszystkim zupełnie nieistotny stawał się fakt, że Temari rzeczywiście nadawała się na policjantkę. I to nie pracującą zza biurka. W krytycznej sytuacji udowodniła, że ma instynkt i potrafi zachować zimną krew. Zdjęła dwóch przestępców i nie została nawet draśnięta – czyż to był powód do niezadowolenia?
Asuma, który właśnie oczekiwał przyjścia na świat pierwszego dziecka miał wielką nadzieję, że nigdy nie będzie tak nadopiekuńczy jak siedzący po drugiej stronie biurka człowiek.
- Rozumiem sytuację. Ale mam pewną sugestię – powiedział Satake. - Chodzi o detektywa, który zacznie pracę w waszym wydziale w tym miesiącu. Ma pracować z moją córką. Lepiej, żeby nie dotarło do mnie, że została wysłana w potencjalnie niebezpieczne miejsce bez wsparcia.
Asuma odebrał to jako zawoalowany atak.
- Temari nie uczestniczy w tego typu akcjach. Chociaż mogłaby, jest lepiej przygotowana niż większość moich ludzi.
- To tylko dowodzi, że twoi ludzie to amatorzy. Nauczcie ich przynajmniej celnie strzelać.

************************
 Teraźniejszość

Ino często bywała kierowana do rozmawiania z rodzinami ofiar. Nie protestowała, bo ktoś musiał to robić, ale był to najbardziej frustrujący element jej pracy. To i fakt, że większość detektywów w biurze traktowało ją jak idiotkę, która dla kaprysu postanowiła zbierać materiał do pracy dyplomowej w miejscu, do którego w ogóle nie powinna się zbliżać.
Doskonale pamiętała, co jej powiedział psycholog wydziałowy, gdy za pierwszym razem prosiła – a właściwie domagała się umożliwienia jej udziału w przesłuchaniu podejrzanego. Nie chcemy narażać pani na kontakt z kryminalistami.
Pisała pracę na temat strategii kłamstwa wypracowanych przez tychże kryminalistów. Kogo więc miała potraktować jako materiał, panią z recepcji? Nie wspominając, że za każdym razem, gdy zwracała prowadzącemu dochodzenie uwagę na podejrzane aspekty zachowania podejrzanego, spotykała się z protekcjonalnym traktowaniem. I uprzejmym zdziwieniem, gdy okazywało się, że miała rację.
Detektywi z wydziału kryminalnego to typowe buce, z kilkoma drobnymi wyjątkami. Ino już się jednak do nich przyzwyczaiła i sądziła, że gorzej nie będzie, a teraz do Konohy przysłali... tę personę.
W pierwszej chwili nie mogła uwierzyć we własnego niewyobrażalnego pecha. Większość czasu w drodze do Nagano spędziła na przekonywaniu samej siebie, że to tylko zły sen, gdyż tej osoby tutaj nie ma. Nic jej w tym nie przeszkadzało, bo detektyw Sato okazał się – czym wcale nie powinna być zdziwiona – milczącym typem, który nie nagabywany nie nawiązywał dialogu. Poza grzecznościowym przywitaniem nic do niej nie powiedział i w żaden sposób nie okazał, że ją zna. Zachowywał się przy tym w sposób bardzo opanowany, jakby naprawdę był skoncentrowany na prowadzeniu auta, a jej obecność w żaden sposób mu nie przeszkadzała. Gdyby miała do czynienia z kimś innym mogłaby uznać, że rzeczywiście nie zapadła mu w pamięć, jakkolwiek absurdalne się to mogło wydawać.
Jednak zdążyła nabrać przekonania, że ten mężczyzna jest niespotykanie dobrym kłamcą i odznacza się wyjątkowym opanowaniem. Jej wiedza okazała się w odniesieniu do niego bezużyteczna.
Nigdy nie spotkała kogoś takiego. Nie z każdego można czytać jak z kartki, ale każdy chwilami się odsłania. Dlatego przyzwyczaiła się ufać swojej ocenie. Dlatego nabrała się na niewiarygodnie brzmiącą bajeczkę i teraz stała w obliczu horrendalnego problemu. Z trudem panowała nad nerwami i miała problem ze skoncentrowaniem się na rutynowym, prostym przesłuchaniu. Z kolei detektyw Sato pozostawał całkowicie obojętny, zarówno wobec tej niezręcznej sytuacji, jak i wobec zadania.
Sasuke nakazał jej zadawać pytania, a śledczemu się nie wtrącać i ten, ku jej najwyższemu zdziwieniu, co do joty stosował się do poleceń. Miała niejasne wrażenie, niepodparte żadnymi obserwacjami, że tak było dla niego wygodnie, jakby sprawa w ogóle go nie interesowała.
Starała się nie zwracać na niego uwagi i skoncentrować się na rozmowie z rodzicami ofiary. Na szczęście nie była tą osobą, która musiała przekazać im złe wieści, jednak wciąż byli w szoku. W takich sytuacjach bardzo trudno uzyskać jakiekolwiek informacje. Zresztą, Sasuke chyba nawet nie oczekiwał specjalnych efektów. 
Ino podczas rozmowy odnotowała kilka rzeczy, ale nie oczekiwała, że wniosą coś do śledztwa. Pozostała jej rozmowa z dzielnicowym, sprawdzenie akt, spotkanie z kilkoma znajomymi denata, którym nakazano jeszcze tego samego dnia stawić się na komendzie. A wszystko to w towarzystwie kompletnie niezainteresowanego śledztwem detektywa, który pojawił się tego ranka w biurze policji chyba tylko po to, żeby zatruć jej życie.
Od dwóch miesięcy próbowała sobie wmówić, że nic się nie wydarzyło. A przynajmniej, że potrafi zachowywać się tak, jakby nic się nie zdarzyło. A teraz wszystko może trafić szlag, jeśli szybko nie wymyśli, jak zmusić intruza do milczenia.
Tyle, że jej pomysłowość była bardzo ograniczona. Nigdy nie musiała rozwiązywać problemów, zawsze ktoś robił to za nią.

6 komentarzy:

  1. Rozdział był dobry. Jeżeli popracujesz nad moją uwagą, kolejne sprawy powinny być jeszcze lepsze. :D
    A co do relacji między bohaterami to przedstawianie ich zawsze było Twoją Mocną Stroną, więc jest okej.
    No i na chwile obecną najbardziej ciekawi mnie postać Gaary. Jakie ma on powiązania z Ino? No i Temcią. Chodzi o bardziej szczegółowe wyjaśnienia.xD
    Pozdrawiam Lavana Zoro ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Twoim zarzutem, też nie jestem zadowolona z mojego opisu crime scene :) Postaram się nad tym popracować, choć w tym aspekcie wyobraźnia chyba mnie zawodzi :D

      Usuń
  2. Intrygujące. Uwielbiam takie kryminalne opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkiem ciekawe opowiadanie. Podobają mi się realia, w jakich umieściłaś postaci. Chętnie spojrzę na kolejny rozdział, a w międzyczasie zapraszam do mnie:
    http://czarnarozademona.blogspot.com
    Może wymienimy się linkami?

    OdpowiedzUsuń
  4. Na wszystkich spisach parokrotnie natykałam się na Twojego bloga i zazwyczaj na zwykłym zerknięciu się kończyło. Ot tak, nie moje klimaty - myślałam.
    A dzisiaj weszłam, z ciekawości, poniekąd z nudy i przyznam, że oczekuję 3 rozdziału! :)
    Masz bardzo ciekawy styl i duże pokłady wiedzy, skoro rzuciłaś się na takie tematy. Szczerze podziwiam.
    W skrócie bardzo mi się to podoba, oczarowała mnie zgodność charakterów bohaterów, bez przesadyzmu i pospolitości :D Wszystko na swoim miejscu.

    Życzę dużo weny. Będę tu częściej zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń